Legenda o Twardowskim


Tam, gdzie na mapie Krakowa widnieje dziś ulica Tyniecka, przez setki lat przebiegał Trakt Tyniecki, łączący królewskie miasto z opactwem Benedyktynów i podlegającą mu wsią. Przy trakcie zaś stała gospoda, którą z jakiegoś powodu kilku literatów uznało za wartą uwiecznienia, i która znalazła swoje miejsce w pewnej popularnej legendzie – Karczma Rzym. Wszyscy chyba słyszeli o polskim szlachcicu Janie Twardowskim, którego głód wiedzy i chciwość przywiodły do praktykowania czarnoksięstwa i paktu z diabłem. Opowiadano o nim, że ołów potrafi zamieniać w złoto, rzuca na sąsiadów złośliwe uroki, podróżuje na magicznie powiększonym kogucie i nie boi się śmierci. Faktycznie się nie bał, bo diabłu wprawdzie obiecał duszę, ale przekazać miał ją w Rzymie, a do Rzymu się nie wybierał. Dał się za to zwabić do tynieckiej karczmy…
Bardziej popularna wersja legendy głosi, że diabły porwały Twardowskiego i niosły go do Piekła, on jednak zdołał się im wyrwać i zamiast w Piekle wylądował na Księżycu. Rzecz to o tyle ciekawa, że aby takie wydarzenie miało miejsce, Księżyc musiałby się znajdować pomiędzy Piekłem a Ziemią, co Piekło z kolei umiejscawia tam, gdzie tradycyjnie spodziewalibyśmy się Nieba. Mniej popularny wariant, uwieczniony w balladzie Mickiewicza, sugeruje, że Twardowski wykpił się z paktu żądając, by diabeł w zamian za duszę spędził rok z jego żoną. Tego było za wiele nawet dla czarta.
Twardowski, co ciekawe, jest postacią historyczną – nadwornym astrologiem i alchemikiem Zygmunta Augusta. Jego pracownia na Podgórzu została niestety zniszczona, przetrwało natomiast magiczne lustro, w którym dało się ponoć oglądać przyszłość i duchy zmarłych osób, obecnie jednak, zmatowiałe i pęknięte na trzy części, utraciło swe magiczne właściwości…